Post by Jerzy TurynskiJeśli Pan pojął cokolwiek z tego, _o_czym_ tu napisałem, to pro-
szę CAŁKOWICIE SWOIMI 'słowami' opisać o czym była mowa, a jeśli
nie, to... proszę zmienić 'psychologa'... i dalej toczyć _swoją_
wojnę & szukać do jej prowadzenia 'żołnierzy'/'podkomendnych'...
Jerzy Turyński
Po pierwsze: piszę ten tekst już po Pańskiej 'dopowiedzi', a sądząc
z jej dodania, mam nadzieję iż zrobił Pan to, co i ja powolutku staram
się czynić wobec Pana, tzn. chociaż 'przeglądnął' to, o czym (i od
kiedy) pisałem na newsach.
Wydaje mi sie ze problem jest ten: odroznienie prawdy od falszu.
Otóż to, ale z pewnością jest to problem wszechczasów... daleko
poważniejszy od tego, czy bracia B. mają rację czy nie. KOMPLETNIE
dotychczas nierozwiązany!
Mam tu na myśli dogłębne przekonanie, iż ... gdyby Pan uchwycił głę-
bię tego problemu, to... problem 'racji'/plagiatu braci B. nagle zma-
lałby do problemów hodowli np. jedwabników przy pytaniu o całościowo
_teoretyczną_ istotę/naturę "życia".
Wygląda na to, iż kolejne 'dywagacje i wojny' fizyków na obecnym eta-
pie rozwoju nauki 'podpadają' pod powiedzonko Wheelera: "Nigdy nie
biegnij za autobusem, kobietą lub teorią kosmologiczną [JT: tu "fi-
zyczną"] - za chwilę będzie następna" (przyjaciel Wheelera z Yale).
[za: Horgan, Koniec nauki].
Czy jestem zainteresowany tematem? Proszę sprawdzić np.:
Subject: Re: Czy istnieje roznica pomiedzy religia~ a nauka~ wspolcze-
sna~? Date: 1999/11/14 Message-ID: <01bf2ee7$c456a900$***@jtt>
końcówka: cytat z Ken Croswell "Alchemia nieba".
Tego typu 'konflikty' są czymś integralnym z nauką (przez małe "n")...
A szczerze powiedziawszy - ten, kto nie pojmuje tego faktu/mechanizmu
psychicznego generującego owe konflikty (niezależnie od konkretnego
tematu sporu) ma... sporo do nadrobienia.
Istota problemu współczesnej fizyki wg. mnie jest trafnie opisana
w np. Gleick "Geniusz", cytuję końcówkę: << Trudno sobie wyobrazić
zjawisko, którego nie udało by się wyjaśnić za pomocą jeszcze jednej
złamanej symetrii, jeszcze jednej liczby kwantowej, czy też kilku do-
datkowych wymiarów przestrzeni. Być może magazyn części zamiennych
nowoczesnej fizyki jest tak dobrze zaopatrzony, że można skonstruować
maszynę, dającą sobie radę z dowolnymi danymi dostarczanymi przez fi-
zyków doświadczalnych. >> [str. 434]
W tej sytuacji (obecnie obowiązującego paradygmatu) nowe osiągnię-
cia fizyków mogą mieć (imo) co najwyżej charakter ilościowy typu
odkrywania kolejnych planet w galaktyce odległej o 100k lś... i nie-
wiele więcej. Tak samo jak w informatyce - przy użyciu obecnych me-
tod (i ich tylko ilościowej komplikacji) można będzie 'odwzorowywać'
(półautomatycznie!) coraz to bardziej złożone zjawiska/procesy.
Dzieje się tak nie tylko zresztą w 'ściślych' dziedzinach, ale rów-
nież w sztuce (literaturze, filmie, muzyce itd.) i w produkcji no-
wych modeli... butów. Tzn. można produkować nowe teorie/modele na
potrzeby 'wyuzdanych' gustów i bardzo specyficznych zastosowań, ale
w produkcji klasycznie praktycznych 'adidasów' nikt nic JAKOŚCIOWO
nowego (w 'stary/obecny sposób') już nie wymyśli.
Te wszystkie 'dziedziny' (fizyka przez małe f również) mają wszak je-
dną wspólną cechę - do ich "praktycznie skutecznego" uprawiania w ogó-
le nie jest potrzebna jakakolwiek wiedza o działaniu mózgu. Tzn. fakt,
czy 'adept' w ogóle posiada taki organ wydaje się być - dla tego/współ-
czesnego praktycznie bez wyjątków sposobu percepcji/interpretowania
nauki - w ogóle nieistotny/nie interesujący nikogo, wystarczy, by
'profesjonał' osiągał znane 'na oko', konkretne efekty/zamierzone ce-
le.
I właśnie w tym kryje się wielka dziura/biała plama w nauce.
Tzn. mam na myśli to, iż "teoria" fizyczna, z której WPROST nie wyni-
ka _poprawna_ teoria DZIAŁANIA mózgu jest z definicji do luftu, bo
po prostu nie opisuje działania najważniejszego - z naszego punktu wi-
dzenia - fragmentu rzeczywistości, jakimi są ludzkie (i wszelkie in-
ne) myślące mózgi. Przypomina to np. chemię nieorganiczną, która 'si-
liłaby' się na 'wszechwiedzę', ale wszelką organikę jako 'niezrozumia-
łą' z jej punktu widzenia wyrzucała poza nawias zainteresowań (tylko
dlatego, iż mózgi takich hipotetycznych chemików byłyby za głupie, by
zrozumieć działanie TYCH SAMYCH atomów w "związkach organicznych").
Albo: współczesna fizyka przypomina działalność polegająca np. na mie-
rzeniu czasu, przy której wystarcza, by posiadane 'z sufitu' czasomie-
rze mierzyły "praktycznie skutecznie" czas, a pytania o fakty DLACZEGO
w ogóle owe czasomierze mierzą, działają i jaka jest ich teoria ma ni-
kogo z definicji nie interesować. Tzn. (jeszcze inna analogia) obecna
fizyka zachowuje się tak, jakby jej dziedziną zainteresowania miałoby
być _wyłącznie_ np. skuteczne używanie wagi, a zasada/teoria jej dzia-
łania w ogóle całkowicie/z definicji była "poza rozumem".
Einstein grubo się pomylił, bo założył, że:
<< Wiecznie niezrozumiałe w przyrodzie jest to, że można ją zrozumieć.>>
Oczywiście, że można zrozumieć naturę/fizykę rozumienia, co wcale nie
znaczy, iż można owe 'rozumienie rozumienia' formalnie/werbalnie opi-
sać.
Obecną sytuację nauki można porównać do sytuacji XIX wiecznej mechani-
ki. Ówczesnych "fachowców" możnaby z łatwością podzielić na "dobrych",
dla których zrozumienie (na podstawie ÓWCZEŚNIE posiadanej wiedzy) np.
potencjalnych możliwości stworzenia "maszyn latających" nie stanowiło-
by żadnego problemu i "fałszywych", którzy uciekaliby się do stwier-
dzeń, że umiejętność latania ptaków jest "boskim cudem", którego z de-
finicji nie można poprawnie zrozumieć, a poprawna "nauka" dobrze może
opisać wyłącznie to, co już "praktycznie" opisała (np. "kolej żelazną").
Sa ludzie, ktorzy uwazaja, ze nie ma zadnej roznicy, ze sa to pojecia
abstrakcyjne.
Ojojoj... Użył Pan terminu "abstrakcja" w populistycznym znaczeniu, a
to bardzo niedobrze wróży możliwościom naszego porozumienia.
Proponuję przeczytać wątek: Message-ID: 01bf3799$a244b900$***@jtt
Subject: Pojęcie pojęcia! Date: 1999/11/25
Upredzam, to jest 'pułapka' w stylu "testu na matematyka" z "Zabójczej
hipotezy" A. Doxiadisa, a jakiekolwiek "obiektywnie naukowe" podejście
niczego tu nie da.
Wstępem może być np. Message-ID: <al6115$6pu$***@news2.tpi.pl> i poprawna
_interpretacja_ cytatu z nazwiskiem Haddamard.
Sa tez tacy, ktorzy uwazaja ze poszukiwanie prawdy i prostowanie falszu
jest czyms godnym ludzkiego zywota.
Te dwie kategorrie ludzi jakos sie nie rozumieja. Ludzie z pierwszej
kategorii wysylaja ludzi z tej drugiej kategorii do "psychologa".
Aha, siebie zaliczył pan do pierwszej, mnie do drugiej i "cool".
Tymczasem nie będę nawet starał się Panu udowadniać, iż nie użyłem napisu
<< proszę zmienić 'psychologa' >> z taką interpretacją/motywacją/znacze-
niem, jaką Pan odczytał. Bo to byłby z mojej strony prymitywny populizm.
Co u mnie oznaczają cudzysłowy wstępnie opisałem w Message-ID:
<bi27a4$n5e$***@atlantis.news.tpi.pl>.
Zjawisko psychiczne, w którym odbiorca werbalnego komunikatu nie jest
w stanie poprawnie odczytać interpretacji autora i zamiast tego przypi-
suje mu własną - w psychologii nazywa się "'projekcją'", a 'po ludzku' -
zwyczajnie niezrozumieniem (na ogół z całkowitą niemożliwością przyję-
cia do wiadomości przez odbiorcę faktu, iż nadawca miał zupełnie coś
innego 'na myśli', niż odczytał odbiorca...)
Jesli Pan cos pojal z tego co napisalem, to prosze opisac wlasnymi
slowami :-)
To nie był żaden dowcip (ani 'warknięcie na tumana') a prośba o kluczo-
wo ważną umiejętność mentalną - tzn. o umiejętność odczytu ANALOGII.
Analogie, to inaczej skojarzenia/asocjacje _czysto_ emocjonalne, w od-
różnieniu od czysto konkretnych podobieństw. Jakość kojarzenia analo-
gii można sprawdzić wyłącznie w ten sposób - pytając się o analogie
do jakiegoś zjawiska (które z natury rzeczy - o ile są _samodzielnie_
_wymyślone_ mogą być wyrażone wyłącznie 'własnymi słowami').
Uczonych od naukowców-rzemieślników odróżnia właśnie to - ci pierwsi
'sypali jak z rękawa' _POPRAWNYMI_ ANALOGIAMI, których ci drudzy nijak
nie byli, nie są i nie będą w stanie prawidłowo odczytać, a co czysto
projekcyjnie zawsze interpretują jako 'nienaukowy bełkot bez znacze-
nia'. "Gra jednostek psychicznych" w cytacie "z Haddamardem" jest wła-
śnie 'grą skojarzeń' czysto analogicznych/emocjonalnych/ABSTRAKCYJNYCH,
i zróżnicowanie owej warstwy jest przyczyną wszystkich 'niewytłumaczal-
nych' konfliktów - braku rzeczywistego zrozumienia.
<< Zadanie polegało na znalezieniu rozwiązania problemu [...] w mechani-
ce kwantowej _BEZ_ formalnego, matematycznego [JT. tzn. opartego na sko-
jarzeniach KONKRETNYCH!] rozumowania. TO BYŁ SPRAWDZIAN WYOBRAŹNI FIZY-
KA. >> [J. Gleick, "Geniusz", str. 303]
Tymczasem p. chociażby http://dione.ids.pl/~pborys/fizyka/faq/node9.html
punkt 2. O czym świadczy porównanie tych komunikatów ?
Ano o tym, iż dla tutejszych "fizyków" poprawna wyobraźnia fizyka jest
czymś tak niepojętym, iż można ją zakwalifikować co najwyżej do "lokal-
nego folkloru".
Skąd się wzięli tutejsi "fizycy" i dlaczego, Panie Profesorze ?
----
<< Einstein staje w obliczu przeciwnika budzącego w nim zawsze najwyższą
pogardę, którego nazwie później "machiną wychowawczą". Z pewnością nie
uświadamiał sobie wtedy przyczyn swojej pogardy ani nie zdawał sprawy
ze spustoszenia, jakie szkoła może poczynić w młodych umysłach, nie mógł
nawet powiedzieć, że jej nienawidzi. >>
[...]
<< Całe życie zachowa Einstein gorzki żal do takiego systemu nauczania,
który polega na obarczaniu młodego umysłu faktami, nazwiskami i formułkami.
"Nie potrzeba wyższych studiów, żeby się zapoznać z tymi rzeczami, można
je znaleźć w książkach" - powtarzał _stale_ Einstein.
Nauczanie powinno służyć tylko do tego, żeby młodzi ludzie nauczyli się myśleć,
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
żeby zdobyli potrzebną zaprawę umysłową, której nie może dać żaden podręcznik.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
"To prawdziwy cud - twierdził Einstein - że obecne nauczanie nie stłumiło
jeszcze kompletnie świętej pasji badawczej." >>
[Antonina Vallentin "Dramat AE", PIW 1957]
Od czasów Einsteina proces, przeciwko któremu całe życie oponował,
tzn. utożsamianie treści nauki z umiejętnością KONKRETNEJ obsługi jej
narzędzi (tzn. konkretnej znajomości procedur postępowania) tylko się
pogłębił i osiągnął stan krytyczny na krawędzi ogólnoświatowej kata-
strofy.
Skutkiem tego czytamy sobie np. << 248-stronnicowy raport CAIB podaje
nie tylko szczegóły technicznych przyczyn niepowodzanie misji wahadłow-
ca Columbia. Po 7 miesiącach prac, na które wydano 20 mln dolarów ekipy
śledcze doszły do wniosku, że za tragiczny wypadek, którego można było
uniknąć, odpowiadają obowiązujące w NASA procedury ochronne i wymuszo-
na nimi bierność urzędników w obliczu problemów związanych z zapewnie-
niem bezpieczeństwa.>> [źródło nieistotne - jakiś dziennikarz po prze-
czytaniu? raportu.]
Gdzie tkwi faktycznie problem/przyczyna tej i wszystkich innych kata-
strof? Ano nie w tym, że bierność urzędników jest wymuszona procedura-
mi ochronnymi, ale w tym, iż w olbrzymiej większości przypadków uznaje
się za wystarczające, iż znajomość procedury jest równoznaczna z jej
poprawną interpretacją. A jest to zwyczajnie "gówno prawda" nie mająca
absolutnie nic wspólnego ani z prawdą, ani ze sprawiedliwością ani z
jakąkolwiek rzeczywistą Nauką przez duże N.
Procedura/jej znajomość jako taka sama w sobie nie ma żadnego sensu.
SENS pojawia się bowiem wyłącznie w rozumieniu relacji procedura - kon-
tekst/_realna_ rzeczywistość, i w żadnym razie nie wynika ze znajomo-
ści li tylko procedury w edukacyjnie uproszczonym do maksimum/komplet-
nie oderwanym od realnej rzeczywistości kontekście.
Umiejętność stworzenia i zrealizowania skutecznej procedury może wyni-
kać wyłącznie z prawidłowego rozumienia rzeczywistości. Kierunek odwrot-
ny - tzn. wynikanie rozumienia rzeczywistości ze znajomości stworzonych
przez innych procedur/narzędzi jest wierutnym kłamstwem/mitem/totalną
bzdurą. Tymczasem edukacja niemalże bez wyjątków opiera się praktycznie
wyłącznie na owym z definicji debiliźmie, jak na najświętszym z aksjoma-
tów.
No i skutkiem tego trzeba toczyć nieustające naukowe i realne wojny
z proceduralnie wysoko wytresowanymi debilami.
Niestety tych drugich była i jest totalna większość.
-----
<< Wykładowca fizyki Jean Pernet rozgniewał się na widok Einsteina
wyrzucającego do kosza napisany przez niego regulamin przeprowadza-
nia ćwiczeń z fizyki. Poskarżył się więc asystentowi. Ten jednak
odważnie odparł, że metody Einsteina są bardzo interesujące, a uzy-
skiwane wyniki zawsze zgodne z prawdą. Pernet nie podzielał tej
opinii, a w osobistej rozmowie z Einsteinem powiedział: "Jesteś za-
paleńcem, ale beznadziejny z fizyki. Dla własnego dobra powinieneś
pomyśleć o czymś innym. O medycynie? Może o literaturze albo prawie?"
Profesor matematyki Herman Minkowski nie zauważał nawet zapału Al-
berta i podczas jednego z wykładów nazwał go "leniwym osłem". >>
[Denis Brian Albert Einstein]
<< Naszą epokę zdaje się charakteryzować doskonałość środków
i ułomność celów. >> [Albert Einstein]
ark
W-wa, 2003.09.25
Jerzy Turyński
P.S. W całej 'dyskusji' n/t. przyczyn "Torunia" nie spotkałem ani
cienia poprawnej odpowiedzi na pytanie o przyczyny. W tej sytuacji
poziom agresji w szkołach i UPOŚLEDZANIE zdolności do poprawnego
MYŚLENIA młodych ludzi może tylko narastać, choć już teraz degene-
racja edukacji osiągnęła dramatycznie katarstrofalny poziom.